Liczba stron: 270
Wydawnictwo: Literackie Białe Pióro
Data premiery: 17.05.2018r.
Moja ocena: 6/10
Życie, jakie jest, każdy widzi. Czasem bywa okrutne, kiedy zabiera nam ukochaną osobę, bez której nie wyobrażamy go sobie dalej. Czasem daje nam wiele powodów do radości, takich jak chociażby znalezienie wymarzonej pracy, wyjazd dookoła świata czy wiadomość o tym, że już niedługo urodzi się tak upragnione maleństwo. Potrafi nam kłaść niezwykle niebezpieczne kłody pod nogi, czym dołuje nas coraz bardziej. Z drugiej strony potrafi nam dawać powody do radości, wiele takich momentów, podczas których nie potrafimy przestać się śmiać. Życie jest tajemnicą, radością, płaczem, niebezpieczeństwem, niewiadomą... Wszystkim tym z osobna, ale także na raz. Także i bohaterów z "Lawendowych nut" spotkało wiele różnorodnych wydarzeń, różnych emocji, ich życia z pewnością nie można zaliczyć do nudnych.
A co mnie skłoniło do sięgnięcia po tę powieść? Niezwykle urocza okładka, która przyciąga wzrok. Nie potrafiłabym przejść obojętnie obok niej. Jest zmysłowa i tajemnicza, ciepła i wesoła, dająca nadzieję na lepsze jutro. Niezwykle piękny odcień koloru fioletowego dodaje jeszcze większego smaczku tej książce. Jest także tajemniczy tytuł, po którym dość ciężko wywnioskować, o czym będzie ta historia. I dlaczego akurat taki ma on być, a nie inny. Po lekturze mogę was zapewnić, że autorka na 100% wiedziała co robić i jak oddać całość tej książki w dosłownie dwóch słowach.
Fabuła opiera się na losach kilku głównych bohaterów. Jest więc Zosia, zawodowa tancerka. Kuba, który jest muzykiem i ma własny zespół. Losy tych obydwojga łączą się w nieoczekiwanym momencie - spotykają się w przepięknym ogrodzie, w Gordes. Idą do baru, w którym to bliskość, intymność są najważniejsze. Po takich gwałtownych przeżyciach rozstają się, lecz nie potrafią o sobie zapomnieć. Jednak los już ułożyć dla nich historię. Kuba zostaje zaproszony do udziału w znanym programie tanecznym, a jego partnerką okazuje się.... Zosia! Od tego momentu akcja idzie dość leniwie, ale jednocześnie dynamicznie, podobnie jak w naszym życiu. Jest także Oliwia, czyli siostra Kuby, która związała się z jego najlepszym przyjacielem, Piotrem, który jest o wiele starszy od niej i z tym nie potrafią się pogodzić jej rodzice. Zwłaszcza matka, która naprawdę dość specyficznie się zachowywała. Właśnie, jeśli już jesteśmy przy niej... Nie polubiłam jej, kiedy doszłam do momentu, w którym było wyjaśnione, co ona była w stanie zrobić własnemu dziecku, tylko po to by było po Bożemu, byłam w totalnym szoku. Córkę powinna kochać bezgranicznie i wspierać ją w każdej sytuacji, a nie ranić w TEN sposób. Im dalej, tym zachowanie tej niby dystyngowanej pani było coraz gorsze. I nawet, kiedy już poznałam przyczynę tego, nie potrafiłam jej polubić, zaś nienawidziłam jej z całego serca.
Całość czytało mi się przyjemnie, choć bez żadnych fajerwerków. Owszem, nie zabrakło kilku punktów kulminacyjnych, momentów, kiedy miałam ochotę wykrzyczeć "o, nie!", lecz to raczej nie wpłynęło, by moja ocena była wyższa. Czytałam, bo byłam ciekawa zakończenia, lecz tak naprawdę ta książka była o niczym. Owszem, biło z niej ciepło, miło było czytać o tym jak Kuba jest szczęśliwy z Zosią, jak ona się opiekuje swoim ukochanym, ale to już było w tylu książkach przerabiane, że teraz trzeba wymyślić naprawdę coś niesamowitego, żeby zostało na dłużej w psychice czytelnika. Nie zrozumcie mnie źle, tę pozycję czyta się szybko i przyjemnie, lecz raczej wątpię, by za miesiąc czytelnik pamiętał, o czym ona w ogóle była. Mocno średnia, jakoś specjalnie mojego serca nie podbiła.
Podsumowując, "Lawendowe nuty" to opowieść o trudach w codziennym życiu, o miłości, o tym, ile ona potrzebuje wyrzeczeń i poświęceń. Pokazuje, że na każdego, gdzieś tam, może tuż za rogiem czeka wyjątkowa osoba, u boku której spędzimy dalsze dni i miesiące i lata. Jest napisana lekkim stylem, nie zabraknie tutaj dialogów pełnych ciepła, jednak całość nie jest jakaś wyjątkowa, takich historii było już sporo. Polecam tym osobom, które lubią lekkie i przyjemne lektury na wieczór.
dziękuję za opinie, wyciagnę z niej odpowiednia lekcję.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Żebym nie wyszła na jakąś zołzę - lektura była przyjemna, w sumie się podczas niej nie nudziłam, ale z drugiej strony dotyczyła po prostu historii jakich już wiele powstało ;)
UsuńChętnie przeczytam, by poczuć ciepło powieści. Poza tym fajnie, że piszesz, co czujesz na temat książki. Każdy ma prawo do swojej subiektywnej opinii.
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak ;) Może akurat właśnie Tobie ona podbije serce na maksa? I stwierdzisz, że wcześniej nie czytałaś tak dobrej powieści? Nigdy nie wiadomo, każdy ma inny gust. To co mi np. bardzo się podoba, komuś innemu może się w ogóle nie podobać ;)
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś. Ostatnimi czasy mam ochotę na takie trochę głębsze powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :D
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
Hej :)
UsuńBardzo się cieszę, że moja recenzja jednak nie została źle odebrana i że jednak zachęca do sięgnięcia po tę powieść. Wiadomo, że każdy z nas ma inny gust i jednak to co mi nie podpasowało, Tobie może się bardzo spodobać ;) Życzę więc miłej lektury i czekam na Twoją opinię :D
Tutaj "Lawendowe nuty", a w mojej aktualnej lekturze też sporo lawendy (czytam "Strażniczkę miodu i pszczół" <3 polecam!) :)
OdpowiedzUsuńKsiążki z takim motywem to chyba właśnie idealnie się nadają na lato ;) Na pewno zerknę i na ten tytuł, dzięki za polecenie ;)
UsuńW tej chwili nie mam "weny" na takie książki :)
OdpowiedzUsuńPewnie, nie ma co się zmuszać ;) Ale może kiedyś? ;)
UsuńNie spotkałam się z tą autorką, ale na razie chyba odpuszczę ten tytuł :) Pozdrawiam :) www.wspolczesnabiblioteka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPewnie, nie ma co na siłę ;) Ale może kiedyś najdzie Cię ochota na takie klimaty, to już wiesz po co sięgać ;)
Usuń