sobota, 26 maja 2018

#12 Bo sukces jest malowany różnymi barwami - "Sukces rysowany szminką", Anita Scharmach


Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Lucky
Data premiery: 9.05.2018
Moja ocena: 8/10

Pamiętacie, jak pierwszy raz wam wspominałam o tym, że zdecydowałam się wziąć udział w Book Tourze i przeczytać jakąś książkę wspólnie z innymi uczestniczkami tej świetnej zabawy? Otóż od tamtego czasu minęło już trochę, a mnie za każdym razem sprawia to ogromną radość i przyjemność! Tym razem bardzo szybko dotarła do mnie książeczka pt. "Sukces rysowany szminką", a cała zabawa była organizowana przez autorkę oraz Promotorkę Czytelnictwa <3 
Byłam bardzo ciekawa tej z pozoru może niewinnej pozycji, zwłaszcza, że liczy ona jedynie niecałe 300 stron. Co byście pomyśleli, gdybyście weszli do księgarni i ujrzeli taki tytuł, bijący was po oczach? Że pewnie to kolejna pozycja o kobiecie, która stroi się, maluje i haruje w jakiejś ogromnej firmie, w której odnosi sukces za sukcesem i wspina się po szczeblach kariery? Nic bardziej mylnego!
Otóż, tutaj główna bohaterka ma na imię Julia. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że wiedzie ona udane życie - mieszka w ogromnym apartamencie, na ponad trzydziestym piętrze, z którego ma nieziemski widok. Ma ciekawą pracę, w której nigdy nie może narzekać na nudę... Jednak to, co ludzie nam starają się pokazać, prawie nigdy takie nie jest. Julia czuje się samotna, a na horyzoncie nie widać żadnego Romea, a przecież dwa koty nie wystarczą jej za doborowe towarzystwo, chociaż te ostatnie naprawdę się starają ;) Całe jej życie wywraca się do góry nogami, kiedy na jej drodze staje mała, niewinna istotka, która w swym krótkim życiu musiała naprawdę sporo przejść. Kobieta jest z początku przerażona zaistniałą sytuacją, nie wie, co powinna zrobić, co byłoby lepsze dla niej, ale także dla dziecka. Jest powoli daje się porwać temu, co zgotował dla niej los i w końcu czuje, że może odetchnąć pełną piersią i zacząć normalnie, na 100% żyć!
"Wracaliśmy z zakupów pełni obaw, choć nikt tego nie zdradzał. Każdy udawał, że wszystko jest w porządku, a my znamy się całe życie. Matylda jednak nic nie mówiła, z niczego się nie cieszyła. Miś siedział obok jej fotelika, a ona nawet na niego nie patrzyła. Wpatrzona była w kolana, niekiedy zerkała przez okno, jakby chciała zorientować się, gdzie jest, choć tego miasta nie znała."
Od razu wspomnę, że żałuję, że historia ta ma tylko tyle stron. Czytało mi się ją z czystą przyjemnością, autorka ma naprawdę lekki styl pisania, który sprawiał, że przez lekturę się wręcz płynęło. Co do samych bohaterów - stwierdzam, że znienawidziłam matkę Julii od pierwszego wejrzenia! No tak wstrętnej baby, to chyba dawno nie miałam okazji spotkać na swej drodze. Jak ona mogła w ogóle nazywać siebie matką?! Z jednej strony współczułam głównej bohaterce, że przez tyle lat musiała znosić wieczne humorki rodzicielki, a z drugiej cieszyłam się, że miała chociaż normalnego ojca, który starał się jak najmocniej przelać na nią miłość i to za dwoje. Za każdym razem, gdy pojawiała się jakaś scena z matką Julii, miałam ją ochotę po prostu rozszarpać. Jej teksty, ten jad płynący z wypowiedzi, jej sposób bycia i te zarzuty względem bohaterki, które w końcu wyrzuciła z siebie pod koniec książki, sprawiały, że czułam do tej baby obrzydzenie i wściekłość. Ile razy można słuchać, że coś się źle robi, że się wręcz stacza? Najlepsza była scena, kiedy oburzona matka chciała wyjść z domu córki, zakrzyknęła na jej ojca, a ten ze spokojem rzekł, że zostaje tu, gdzie jest. Brawo!
Historia jest życiowa i niesie ze sobą wiele skrajnych emocji. Naprawdę, tutaj wszystko zmieniało się dosłownie jak w kalejdoskopie. Już śmiałam się z przygód małej Tysi i kotków Julii, kiedy za chwilę płakałam ze wzruszenia nad tym, co tę niewinną istotkę spotkało... Zabawną sceną była również ta, jak Julia pozostawiła na tarasie egzemplarz kryminału stworzonego przez Alka Rogozińskiego, zapomniała o nim, potem zaczął padać deszcz i chciała go uratować. Bo przecież tam był autograf! Ostatecznie z tej książki został jedynie wilgotny rulonik, trochę szkoda, ale tutaj płakałam ze śmiechu! Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiej cudnej opowieści w takiej oprawie. Bo okładka mi się kompletnie nie podoba. Nie dość, że większość na niej to róż, a nie znoszę tego koloru, to jest taka mało przyciągająca wzrok, niewiele też mówi o samej treści książki, chociaż niekiedy to jest na plus. Ale nie w tym przypadku. Gdybym na tę pozycję natrafiła czysty przypadkiem w księgarni, to w ogóle nie zwróciłabym na nią uwagi. Dzięki tej inicjatywie/zabawie stało się zupełnie inaczej i nie żałuję tego ;)
"Matylda i Florka usiadły obok nas na kanapie, wpatrując się w ekran komputera. Matysia zaś nie wiedziała, gdzie i na co ma patrzeć. Powoli przekonywałam ją do wyboru łóżka, fotela, komody. A jaką radość sprawiły jej akcesoria! Wskazywała tylko paluszkiem, a ja magicznym kliknięciem akceptowałam jej wybory."

Na koniec muszę jeszcze przyznać, że ciekawym zabiegiem było nadanie tego samego imienia jednej z kotek oraz dziewczynce. To zacieśnia jeszcze bardziej więzy, robi się przytulniej i milej.
Podsumowując książkę "Sukces rysowany szminką" polecam każdej kobiecie, która znalazła się nagle na rozstaju dróg i zupełnie nie wie co ze sobą począć. Dlaczego? Bowiem historia tutaj przedstawiona pokazuje, że nigdy na nic nie jest za późno - na odnalezienie swojego miejsca na ziemi, na zostanie mamą i wreszcie na odzyskanie wiary w siebie i w to, że gdzieś tam na świecie jest nasza druga połówka, która nas równie mocno poszukuje i pragnie odnaleźć ;)

6 komentarzy:

  1. A ja różowy bardzo lubię chociaż jako mała dziewczynka nienawidziłam wprost tego koloru. Gusta się zmieniają haha ;) książka brzmi ciekawie nie słyszałam nigdy o niej i faktycznie jest baardzo krótka :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jak byłam mała to lubiłam ten kolor, miałam nawet na niego pokój pomalowany, a teraz po prostu go nie znoszę xD Gusta faktycznie się zmieniają ;)
      A książka, owszem króciutka i aż żal mi było ją kończyć :(

      Usuń
  2. Pozytywna pozycja, oby takich więcej robili ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko żeby trochę dłuższe były te historie, bo tutaj nim na dobre się rozpocznie to zaraz się skończy ;)

      Usuń
  3. Historia raczej nie dla mnie. Ale okładka rzeczywiście zupełnie nie pasuje, nie taką treść sugeruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, okładka w ogóle nie oddaje treści tej książki, nie ma żadnej głębi ;/

      Usuń

Bardzo dziękuję, że tu zawitałeś. A może zostawisz po sobie jakiś ślad? ;)

Warto przeczytać ;)

#10 Miłość potrafi poplątać niektórym drogi - "Pojedynek", Marie Rutkoski

Źródło Liczba stron: 380 Wydawnictwo: Feeria Young Data premiery: 18.11.2015 Moja ocena: 10/10 I nadszedł czas na zrecenzow...