piątek, 23 sierpnia 2019

#34 Dziewczyna z czarną plamą zamiast przeszłości oraz narkotykowa mafia. - "Nazywam się Milion", Karina Krawczyk

Liczba stron: 510
Wydawnictwo: Dlaczemu
Data premiery: 04.06.2019

Ostatnimi czasy mam niezwykłe szczęście trafiać na powieści, które z pozoru jakoś mocno nie przyciągają czytelnika, okładka nie intryguje, zaś opis jest mocno średni, ale po zagłębieniu się w historii dochodzę do wniosku, że jednak warto było. Czy tak samo było w przypadku Nazywam się Milion? Przekonajcie się sami!
Pascal Kirski to komisarz lubelskiej policji. Zawsze wie czego chce i jak zachować się w danej sytuacji. Powraca ze szpitala, gdzie miał operowaną wątrobę i od razu rzuca się w wir pracy. Obecnie prowadzone jest śledztwo w sprawie mafii narkotykowej, zbierającej coraz więcej ofiar, zwłaszcza wśród młodzieży, która chce się dobrze zabawić. Jednocześnie w pewnym szpitalu psychiatrycznym pacjentką zostaje młodziutka dziewczyna, powtarzająca jedno zdanie: Nazywam się Milion! Nic nie pamięta, chociaż wszyscy ją zamęczają wręcz pytaniami skąd się wzięła i co jej się przytrafiało. Zbiegiem okoliczności nawiązuje ona znajomość z Kirskim i prosi go o pomoc w rozwikłaniu swojej tożsamości. Tylko czy prawda nie będzie zbyt krzywdząca i zatrważająca?

Szczerze mówiąc, gdy rozpoczynałam lekturę nie spodziewałam się, że ona aż do tego stopnia mnie wciągnie. A tak się właśnie stało. Odnośnie okładki, to dopiero po lekturze można w pełni zrozumieć zamysł grafika. Przed lekturą, gdybym ten tytuł ujrzała gdzieś w czeluściach księgarni, jestem pewna na 99%, że nie sięgnęłabym po nią. Tym bardziej się cieszę, że otrzymałam ją od Wydawnictwa Dlaczemu do zrecenzowania. Przechodząc do opisu z tyłu oprawy również nie jest on zbyt zachęcający. Kilka tajemniczych zdań, które tak naprawdę ciężko powiązać z samym tytułem. Dopiero jak czytelnik otworzy książkę na pierwszej stronie to ujrzy na skrzydełku ten właściwy opis tego, czego ona dotyczy.
"Nie rozumiał, dlaczego wieczorami, kiedy już zapadł zmrok, studenci uczyli się pod ulicznymi latarniami, a z każdego mieszkania w bloku wystawione były rury odprowadzające spaliny. Zauważył również miejsca, gdzie ludzie mieszkali w budynkach wielkości ogródkowej altany, śpiąc na matach lub dywanach, które w ciągu dnia wietrzyli na trawie."
Lektura wciąga od pierwszych stron. To niesamowita historia, łącząca w sobie odrobinę romansu, bowiem jak łatwo przewidzieć Kirski w pewien specyficzny sposób zakocha się w młodziutkiej Milion, pojawiają się tutaj także elementy kryminału, bo w końcu główny bohater to policjant, który prowadzi poważne śledztwo, mogące zrzucić na niego bombę niebezpieczeństw. Wreszcie czytelnik ma do czynienia ze swego rodzaju thrillerem, bowiem do samego końca nie wiadomo kim jest Milion, dlaczego straciła pamięć i jak wyglądało jej dotychczasowe życie. Niekiedy Nazywam się Milion przyprawia wręcz o dreszcze, zwłaszcza na scenach niemieszczących się w głowie.  Ponownie miałam okazję przeczytać szokujące opisy życia w obozie koncentracyjnym (o ile można to nazwać życiem...), które na długo zostaną w mej pamięci, zwłaszcza, że zbiegło się to z moją wizytą w jednym z takich miejsc nad morzem, w lesie... Robiło wrażenie, las, słońce, morze, a po środku historia ludzi, którzy przeżyli istny horror, abyśmy my mogli być wolni.
" - A da mi pan trzysta pięćdziesiąt złotych? To po drodze nie chodzi. Da mi pan? Od wycinki drzew, w razie zagrożenia, wy jesteście.- Tak, w razie zagrożenia, ale tu nie widzę żadnego zagrożenia - starszy odzyskał język. - Powiedziałem, musi pani wynająć firmę. My nawet sprzętu odpowiedniego do tego nie mamy. Tutaj biegną kable energetyczne i potrzebny jest specjalistyczny podnośnik.- To dlaczego jemu ścięliście?! Co?! - ręki Pigi znów wskazywała dom Pascala. (...)"
Autorka stworzyła kilkuwarstwową historię, od której ciężko się oderwać. Są pewne tajemnice kryminalne, sekrety z życia Milion, jest również praca Kirskiego i jego życie osobiste. No właśnie, Karina Krawczyk nie skupia się tylko na jednej rzeczy. Ukazuje życie policjanta takim jakim ono jest, bez zbędnego ubarwiania. Zaś styl ma lekki, dzięki czemu przez powieść się wręcz płynie niczym przez odmęty morza, pomimo tego, iż niekiedy dotyka ona naprawdę ciężkich tematów.  Teraźniejszość przeplata się tutaj z przeszłością, lecz wszystko ma swoje konkretne miejsce i razem te elementy tworzą spójną całość. Gdyby któregokolwiek zabrakło, całość rozsypałaby się niczym domek z kart.

Czy warto przeczytać Nazywam się Milion? Myślę, że tak. Chociażby dla tajemnic, które wyglądają na każdym rogu kartki tej powieści. Poza tym ukazuje ona jak łatwo można kogoś wymazać, zniszczyć mu życie i zachowywać się tak, jakby ta osoba nigdy nie istniała.

Ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania dziękuję bardzo Wydawnictwu Dlaczemu


2 komentarze:

Bardzo dziękuję, że tu zawitałeś. A może zostawisz po sobie jakiś ślad? ;)

Warto przeczytać ;)

#10 Miłość potrafi poplątać niektórym drogi - "Pojedynek", Marie Rutkoski

Źródło Liczba stron: 380 Wydawnictwo: Feeria Young Data premiery: 18.11.2015 Moja ocena: 10/10 I nadszedł czas na zrecenzow...